"Bestie z południowych krain" to opowieść o małej dziewczynce i świecie widzianym jej oczami. Dla pięcioletniej Hushpuppy i jej taty szczęście ma bardziej przyziemne znaczenie. Jest nim wspólne przebywanie, z dala od miejskich ludzi i ich "normalności". To mieszkanie w chatce zlepionej z kartonów, desek, blach i innych materiałów mogących posłużyć jako ściana czy część dachu. To kręcąca się w pobliżu świnka czy mały piesek. Funkcjonują jako margines społeczeństwa, tworząc z grupką innych przyjaciół swój własny świat, który daje im szczęście.
Powódź, która pewnego dnia zalewa ich cały "dobytek" powoduje, że muszą szukać nowego miejsca dla siebie. Piękne zdjęcia, muzyka, przyroda i Hushpuppy w roli wdzięcznego narratora oraz jej bezgraniczna miłość do ojca hipnotyzują widza przez całą projekcję. Do tego stopnia, że trudną sytuację naszych bohaterów ogląda się z uśmiechem, refleksją i niedowierzaniem.
Obraz dostał już wiele nagród - m.in na festiwalach w Cannes i Sundance - myślę, że kolejne jeszcze się pojawią. Ale niech nie tylko nagrody będą bodźcem do jego obejrzenia - w tym przypadku są one miłym dodatkiem i potwierdzeniem piękna i szczęścia płynącego z "Bestii z południowych krain".
Zdjęcia: materiały prasowe
Brzmi ciekawie - do obejrzenia!
OdpowiedzUsuńPowinien niedługo pojawić się w kinach - myślę, że się Tobie spodoba Kasiu :-)
Usuń